Koło Roku nie jest takie oczywiste

Koło Roku wygląda bardzo uporządkowanie. Trudno pomylić jeden sabat z drugim: Lammas ma inny nastrój niż Przesilenie Letnie, przecież noc kupalna to nie żniwa i wiadomo, kiedy wybrać się do lasu w poszukiwaniu miłości, a kiedy piec chleb. Co prawda, jeżeli chcemy mieć na Lammas kłosy, to może być tak, że w naszej okolicy 1 sierpnia pola są już puste – taka niespodzianka spotkała mnie, osobę z Mazowsza, kiedy wybrałam się w dolnej Austrii po wiechcie zboża do ozdobienia kręgu.

Kiedy w ogóle wypadają sabaty? Czy w tradycyjne daty – 22 września, 31 października, 21 grudnia – czy w soboty najbliższe tym datom, żeby kowen mógł się wyspać po nocnych szaleństwach? Czy może, według jednej z wersji promowanych kiedyś wśród pogan w polskim internecie, należy wyznaczyć astronomiczne daty przesileń i zrównań w danym roku, a cztery wielkie sabaty wyznaczyć dokładnie między nimi? A może przyjąć daty związane z wkraczaniem słońca w odpowiedni znak zodiaku?

Takiego problemu społeczeństwa tradycyjne wydawały się nie mieć. Stonehenge to dawne dzieje, ale bliższe nam w czasie kalendarze pasterzy wyznaczających punkty wschodu i zachodu słońca w różnych porach roku okazały się wątpliwe (oparty na tzw. obserwatorium w Skordiowie doktorat Ludwika Stommy mocno skrytykowano – nadal na tej stronie polecam jego „Słońce rodzi się 13 grudnia”, ale nie jest to awangarda nauki).

Czy znacie plagę gąsienic i pana Niewinnego Antropologa? Jeżeli nie, natychmiast biegnijcie po prześmieszne przygody Nigela Barleya. Ten brytyjski badacz otrzymał grant na opisanie obrzędów inicjacyjnych plemienia Dowayów w Kamerunie. Grant dostał, ale obrzędów nie opisał, ponieważ plemię zaczęło się nawet do nich przygotowywać, ale jakoś tak wyszło, że się nie zebrało, a badacz musiał tłumaczyć grantodawcom, dlaczego. Wymyślił, że to przez plagę gąsienic, bo jak wyjaśnić, że tak przekładali te obrzędy, przekładali, aż w końcu się nie zabrali.

My oczywiście, wiccanie, jesteśmy zorganizowani i u nas wszystko jak w zegarku.

Być może tradycja przyciąga ludzi, którzy rzeczy lubią mieć jasne, uporządkowane, wiadomo, jak co robić, a jak ktoś robi inaczej, znaczy, robi źle. Stary artykuł o świętach, jaki mam na stronie, wywołał komentarze – dlaczego u mnie jest napisane, że bóg umiera w zrównanie wiosenne? Czy to wicca w ogóle? Czy ja aby jestem wiccanką?

Jestem, i odróżniam dwie rzeczy – jedna, to krążący wśród wiccan mit o Bogu i Bogini, w którym bóg umiera najczęściej w Lammas, a druga, to mitologia i folklor różnych krain, opowiadająca wiele różnych, przesuniętych w czasie historii. Wiccanie wybrali z nich tylko kilka wątków.

Weźmy na warsztat konkretny przykład. W kulturze ludowej przebieranie się i żebranie po domach nadawało na każdą możliwą okazję, od Lanego Poniedziałku po Boże Narodzenie, a i jeszcze w karnawale po Bożym Narodzeniu. Najbardziej spektakularnym obecnie wcieleniem tego zwyczaju jest krampus. Tradycyjny krampus nie występuje sam, ale w zespole, którego częścią obok krampusów jest też aniołek i Mikołaj. Nacisk położony jest nie na żebranie o dary, ale na straszenie. Krampusy biją – a że pod włochatnymi kostiumami i rogatymi maskami kryją się faceci nieraz pod wpływem alkoholu – rózgi i łańcuchy krampusów potrafią zadać prawdziwe rany, o czym donosi lokalna prasa w Bawarii i Austrii.

Al Ridenour, kolekcjoner folkloru związanego z krampusami, zebrał bogaty materiał na temat grasujące zimą straszydła od Szwecji po Polskę, w której oprowadzano turonia. Podobni przebierańcy pojawiali się nie tylko w wielu krajach, ale też w różnych terminach, od św. Marcina 11 listopada po 13 stycznia. Al Ridenour ma wyjaśnienie. Uważa, że początek zimy związany z końcem prac poza domem i koniecznością zabijania zwierząt, dla których kończyła się pasza, przesunął się w związku z postępem w rolnictwie. Tam, gdzie kiedyś siano kończyło się w Halloween i pora głodu i chłodu zaczynała się wcześniej, tam w późniejszych czasach łąki dawały więcej paszy i pora zarzynania zwierząt przesuwała się. Razem z nią przesuwały się zimowe obyczaje. Przyszłość odczytuje się najlepiej w martwej porze roku. Akurat kiedy piszę te słowa, zbliżają się Andrzejki. Polski wieczór lania wosku i odczytywania z niego przeszłości wypada 29 listopada, a w krajach niemieckojęzycznych robi się to w Nowy Rok.

Jak widać, zwyczaje trwają, ale dostosowują się do czasów. Uważam, że z wicca jest podobnie. Powstała w określonej rzeczywistości, tymczasem zmiany klimatu i zmiany społeczne sprawiają, że nawet rytuały się zmieniają. Jeżeli wiccanie mają być nosicielami ludowych tradycji, to folklor europejski przynosi nam bogactwo przykładów na dostosowywanie prastarych pomysłów do coraz to nowych czasów, tak, żeby zachować ich sens w zmieniającym się otoczeniu.