Religia słowiańska – o drewnie i marmurze

Są religie z marmuru. Ich bogowie mają klasyczną urodę i jeżeli posągi zamiast lśnić czystą bielą, noszą ślady ordynarnych kolorów, czyścimy je jak czyszczono Partenon lub wygodnie o nich zapominamy.

W religiach z marmuru panteon ustanowiony jest raz na zawsze. Jest dwunastu bogów. Aby uniknąć trzynastki, Hestia ustępuje miejsca na Olimpie nowemu bogu, Dionizosowi, i znów wszystko jest dobrze. Bogowie mają jasno podzielone funkcje. Afrodyta nie może być boginią wojny i mieć miecza i brody (jak miała w Sparcie). Jeśli mamy od wojny dwoje – Atenę i Aresa – to rozdzielamy ich funkcje na wojnę sprawiedliwą i niesprawiedliwą. Bogowie są bytami dyskretnymi, nie łączącymi się z innymi (jak Pallas Atena). Czczeni są tak samo na terenie całego kraju, takiego jak Grecja (której w czasach starożytnej Grecji nie było). Panteony z marmuru są dane raz na zawsze i historycznie się nie zmieniają, nie stają się bogami innego ludu (na przykład panteonu Rzymian z ich interpretatio romana)

Mamy też religie z drewna. W przeciwieństwie do religii z marmuru, te religie przechowują się słabo. Ich posągi, kiedy już jakieś się znajdą, są brzydkie i bez kontekstu narodowych eposów. Nie wiadomo, czyja to wąsata głowa. Nie ma literatury pisanej przez lud rzezający w drewnie. Zostają kroniki cudzoziemców mających swoją agendę, oraz okruchy w piosenkach i baśniach krążących kilkaset lat później.

W przypadku Słowian posiłkujemy się folklorem ludów nieraz bardzo odległych: zaonieżskich, ałtajskich, arktycznych, by uzupełnić brakujące elementy układanki. Na przykład, taką oto ludową opowieścią o Bogu i Diable:

Na początku świata Bóg pływał łódką po morzu. Na wodach pojawił się Diabeł i poprosił, by Bóg wziął go do łódki. Przez jakiś czas razem pływali, ale nigdzie nie było widać lądu. Bóg poprosił Diabła, żeby zanurkował pod wodę i przyniósł z dna morskiego trochę ziemi. Diabeł zanurkował i przyniósł ziarenko, z którego powstał pierwszy ląd.

W tej opowiastce Bóg i Diabeł są sobie równi. Bóg nie może sam stworzyć lądu. Może chodzi o to, ze nie może zanurkować, bo w pierwszej wersji opowieści mieliśmy dwóch równorzędnych bogów, ziemskiego i wodnego, dobrego i złego? Kronikarz Helmold podaje, że u Słowian Połabskich „losem pomyślnym kieruje dobry Bóg, wrogim zaś bóg zły”, którego nazywa Diabłem albo Czarnobogiem. Czyżby był jeszcze Białobóg? To na Połabiu, a na Rusi wciąż powtarzają się imiona dwóch bogów – Peruna i Wołosa. Czyżby to inne wcielenie dwóch bogów o przeciwstawnych mocach, niebiańskiego i podziemnego?

Badacze porównują opowieść o Bogu i Diable z karpacką kolędą, w której dwa gołębie naradzają się, siedząc na drzewie, jak zanurkują po piasek, żeby stworzyć ziemię. W takim kontekście kurpiowskie wycinanki z dwoma ptakami na drzewie nabierają nowego znaczenia. A kim są panie z rękami w górze, obecne na wycinankach? Czy to przypadkiem nie bogini?

Takimi domysłami zajmują się badacze religii z drewna, mając na warsztacie wycinanki, kroniki z miejsc nie leżących obecnie w Polsce i legendę ludową. I w tym momencie pojawia się pół tony kamienia w postaci Światowida ze Zbrucza i odmienia wszystko.

Ikona rodzimowierców została znaleziona na terytorium obecnej Ukrainy. Jej replika czai się w krzakach przy ogródku piwnym w Kijowie, ale dla Polaków Światowid jest Polakiem i zdobi wiele polskich miejscowości, szczególnie na terenach o spornej tożsamości, czyli na przykład na Śląsku. Przepiękne zdjęcie z ronda w Żorach z instagrama pokazuje naszego Światowida na tle jakże rodzimej Biedronki.

Światowid dla badaczy jest tekstem, z którego odczytują słowiańską mitologię. Oczywiście, interpretacje różnią się między sobą diametralnie. Popularna nazwa Światowid bierze się od imienia bóstwa czczonego tysiąc czterysta kilometrów od miejsca znalezienia posągu, w połabskiej Arkonie. Świętowit z Arkony również miał mieć kilka oblicz.

Niewątpliwie, Światowid patrzy czterema twarzami w cztery strony świata. Może to oznaczać, że jest kilkoma bóstwami w jednym, nie bóstwem o dwóch twarzach, jak Janus. Istnienie Światowida może oznaczać, że poganie zagrożeni nadejściem chrześcijan poczuli potrzebę zjednoczenia się pod jednym symbolem, złożonym z bóstw czczonych przez różne plemiona. Przyjęli również nieznaną sobie do tej pory formę stawiania posągów z kamienia i umieszczania ich w świątyni. W okolicy miejsca znalezienia Światowida znaleziono później również pozostałości takiej struktury.

Zdaniem Borysa Rybakowa, Światowid o fallicznym kształcie to ruski bóg płodności, stwórca świata, Rod. Na Roda składają się inne bóstwa. Na górze na cztery strony świata patrzą bóstwa: bogini ziemskiej obfitości, Mokosz, z rogiem, bogini małżeństwa Łada z pierścieniem, bóg wojowników, Perun z koniem i mieczem. Ostatnia postać bez atrybutów to Strzybóg – wiatr. A może Chors albo Dadźbog, bo ich brakuje, gdy porównujemy Światowida do panteonu kijowskiego?

W środkowym pasie Światowida mamy świat ludzi, kobiet i mężczyzn. Na dole świat podziemny, w którym panuje Weles – Trygław o trzech obliczach.

Tak oto Światowid, jedyny w swoim rodzaju zabytek, jest biblią obrazkową dla spragnionych wiedzy o słowiańskich bóstwach. Wspomniałam, że przyrównywano go do panteonu kijowskiego, w którym znamy imiona bóstw. Tymczasem na terenie Polski kronikarze odnotowywali inne imiona i inne panteony opisywali.

Dane o panteonach z terenów polski mamy z głównie z XV i XVI wieku. Sceptyczny historyk Aleksander Brueckner na przełomie XIX i XX wieku nadał ton myśleniu o tych panteonach prawie do dnia dzisiejszego: to jakieś wymysły, słowa dźwiękonaśladowcze, co to za imiona, ta Dzidzileyla, Pogoda, Poświst, Lelum i Polelum?

Kronika Jana Długosza z 1455 roku podaje 8 imion bogów, których poddaje interpretatio romana, czyli przypisuje im funkcje bardziej znanego klasycznego rzymskiego panteonu. Wcześniejsze kroniki potwierdzają cztery z nich – Jassa/Jesse/Jesze, Łada/Łado, Ileli/ Leli i Nyja – i wymieniają trzy, których Długosz nie wymienił – Kija, Tija i Jaja.. Po Długoszu kronikarze powtarzaj już te imiona. Występowanie imion w kronikach i przypisane bóstwom funkcje ilustruje Leszek Kolankiewicz w tabelach ilustrujących rozdział „Bożki Polaków były te” w „Dziadach.Teatrze święta zmarłych w 1999 roku. Zdjęcia tych tabel można znaleźć na stronie http://www.bogowiepolscy.net/relacja-dlugosza.html

Warto odnotować, że wśród imion wymienionych przez kronikarzy nie pojawia się żadne z imion z panteonu Włodzimierza. Nie ma bóstw z posągu Światowida. Żadnych Perunów, Mokoszy ani Welesów. Łada Mars, a nie bogini małżeństwa Łada, matka bliźniaków na której kult na Łysej Górze wskazują inne źródła.

Być może staramy się zamienić w marmurowe posągi narodowych bóstw drewniane idole różnej rangi i pochodzenia. Może nie mieliśmy nigdy ogólnopolskich bogów o wystandaryzowanej mocy. Oprócz olimpijczków mitologia klasyczna wspomina o poprzednich pokoleniach gigantów i tytanów, o rzeszach duchów przyrody i ludziach boskiego pochodzenia. Rybakow cytuje „Słowo o idolach” z przełomu XIIi i XIV wieku. Według tego tekstu na Rusi najpierw czczono duchy przyrody, potem boga płodności Roda i jego córki – boginie losu rodzanice, a na końcu boga Słońca. Rybakow sądzi, że w tym tekście oddana jest ewolucja religii od animizmu przez kult płodności do klasycznego panteonu potężnych bóstw.

Gdzie w tym plasowała się religia polska? Pewnie tam, gdzie Polska – czyli dopiero w wyobraźni XIX wieku, kiedy razem z ideą państw narodowych zaczęto szukać religii narodowych. Przedtem wszystko było drewniane.

Skoro nie możemy odwołać się do uporządkowanego panteonu, być może możemy sięgnąć do ludowego kalendarza po pogańskie inspiracje. Na terenie Europy podobny klimat kształtował podobne obyczaje związane z Kołem Roku. Repertuar zjest ograniczony. Na całym kontynencie, bez względu na święto, bezpiecznie można założyć, że obyczaj nakazywał palić ogniska i żebrać w przebraniach po wsi. Niektóre lokalne zwyczaje pasują bardzo dobrze do marmurowego neopogańskiego Koła Roku, i tak na terenie Polski jeszcze całkiem niedawno wznoszono słupy majowe, a do tej pory w maju stroi się wstążkami krzyże, co uważam za kult falliczny.

Jak nazywa się majowe święto? Aktualny trend rodzimowierczy wskazuje na Stado. Istotnie, źródła wskazują na istnienie takiego święta i palenie ogni na Łysej Górze. Data nieco umyka, ponieważ mówi się o Stadzie jako o święcie przypadającym w okolicy Zielonych Świątkach, czyli święcie ruchomym, czyli od maja do czerwca. Mogłoby to wskazywać na to, że Stado nakładało się już na przesilenie letnie. Tak czy inaczej, palono ognie, pora była sprzyjająca miłości, a na Łysej Górze według kronik panowała kiedyś Diana, albo Łada z synami Lelem i Polelem, albo Łada z córką, w każdym razie, kobiece bóstwo.

W kulturze popularnej lepiej zagnieździła się Noc Kupały. To także noc miłości. To noc spotkania ognia i wody, a z tej magii rodzi się największy skarb – płodność. Taki dar niesie kwiat paproci, którego młodzi szukają w ciemnościach.

Dziś impreza zwana Wiankami to okazja, by każda gmina mogła urządzić koncert, a rzucanie wianków na wodę jest tylko romantycznym wspomnieniem dzikich czasów. Najwyraźniej czasy sprzyjają przebudzeniu bóstw miłości. Wojowników przebudzili już w latach 60. budowniczy pomników Światowidów, wznoszonych w Polsce z okazji tysiąclecia państwa polskiego. PRL z obchodami mającymi zagłuszyć kościelne obchody tysiąclecia chrztu przemycił do kultury popularnej wiele pogańskich wątków.

Szukając pogańskich korzeni Polaków, warto zwrócić uwagę nie tylko na rolnicze – chłopskie – święta, ale również na herby szlacheckie. Co dokładnie jest na nich przedstawione? Abstrakcyjnym urwanym nogom i pannom siedzącym na niedźwiedziu towarzyszą czasem zupełnie bezsensowne legendy herbowe. Mogą stanowić pozostałości pogańskich wierzeń. Marek Derwich odcyfrowywuje z herbów wierzenia w kosmiczne drzewo, w dusze zmarłych pod postacią ptaków i bogów pod postacią zwierząt. Poświęcił temu książkę „Herby, legendy, dawne mity”.

Pozostałości pogańskie tkwią w miejscach nieoczekiwanych, często na pierwszy rzut oka nieciekawych. Wiele szkód neopoganom wyrządziła szkoła, która obrzydza kolejnym pokoleniom taką Pieśń Świętojańską o Sobótce Kochanowskiego. Gdyby Gardner to miał, to by to już było w Księdze Cieni. Dziady, część II, to byłby gotowy tekst rytualny, gdyby wszystkim licealistom tak bokiem nie wychodził. Z pewnym rozbawieniem przypominam sobie własny nastoletni stosunek do słowiańszczyzny. Myślałam o tym, żeby studiować archeologię, ale koleżanka odwiodła mnie od tego, grożąc: będziesz wykopywać Światowidy! Jak ja bym teraz chciała odkopać takiego Światowida. Wtedy jednak zdecydowanie wolałam klasyczne marmury.

Warto pamiętać, że żadna religia, ani wicca, ani religia starożytnej Grecji, to nie monolit, nie tablice wykute w kamieniu, nie prawdy niezależne od miejsca i czasu. Żywe religie zmieniają się i reagują na wyzwania współczesności. Religie, które kiedyś umarły, przy bliższym poznaniu okazują się nie tak uładzone i oczywiste, jak nagrobki z marmuru.