Koło roku

Kalendarz wiccański to próba powrotu do naturalnego rytmu przyrody i do religii pogańskiej Europy. Na całym kontynencie świętowano w tych samych, przełomowych momentach roku, chociaż tradycja w wielu miejscach zachowała się tylko częściowo. W zachowanych fragmentach można jednak dostrzec pewien schemat. Zima i lato, światło i ciemność zmagają się, nigdy nie odnosząc zwycięstwa. W najdłuższą noc roku rodzi się światło. Najdłuższy dzień to zapowiedź zimy. Koło roku wciąż się obraca.

Szprychy koła roku wyznaczają sabaty. Cztery sabaty to wydarzenia astronomiczne – przesilenia i zrównania dnia z nocą. Daty tych wydarzeń zmieniają się każdego roku z powodu niedoskonałości naszego kalendarza. Cztery pozostałe sabaty znajdują się w pół drogi pomiędzy solarnymi sabatami i związane są z rolnictwem i pasterstwem – wyznaczają żniwa czy początek wyprowadzania stad na pastwisko. Te sabaty zwane bywają wielkimi, ponieważ o nich wspominał Gardner za Margaret Murray, która z kolei zaczerpnęła nazwy świąt z dokumentu inkwizycji.

Kalendarz wiccański opowiada nam mit o Słonecznym Bogu.

Był środek ciężkiej zimy. Być może nie potrafimy sobie wyobrazić, czym był dla ludzi ten okres przez większą część historii: czasem ciemności i leku. Właśnie wtedy, w najdłuższą noc w roku, samotna matka – Bogini rodzi syna, który przynosi ze sobą światło i nadzieję. Następuje przesilenie, rodzi się słoneczny bóg Mitra, Ozyrys, Tammuz i Jezus – słońce wiary. Wszyscy oni świętują urodziny 25 grudnia. Będziemy śledzić ich losy wraz z losem słońca i roślinności.

Przesilenie zimowe, moment, od którego słońce zaczyna przesuwać się z północy na południe, a dni są coraz dłuższe, wypada około 21 grudnia. Wtedy wiccanie świętują Yule. Byłoby jednak nieporozumieniem odrzucać Boże Narodzenie dla Yule; w istocie jest to to samo święto, a rozbieżności wynikają z niedoskonałego kalendarza. Gregoriańska reforma  uczyniła jeszcze więcej zamieszania; z powodu różnic daty, moment narodzin słońca przesuwa się wtedy na 14 grudnia, dzień świętej Łucji, patronki światła. Dalej jest to tylko bardziej skomplikowane, a ja odsyłam do Ludwika Stommy i jego książki “Słońce rodzi się 13 grudnia” oraz do artykułu z “Rzeczpospolitej” o okresie między świętą Łucją a Nowym Rokiem.

Z powodu zmian kalendarza rozpoczęcie rzymskiego święta Saturnaliów różne źródła wyznaczają na 17 lub 25 grudnia. Następujący potem siedmiodniowy okres szaleństw, przebieranek i dawania prezentów przetrwał do naszych czasów jako karnawał – niepoważna “szparka” między nowym a starym rokiem, czas, kiedy role ulegają odwróceniu, nie ma już pana ani sługi, a wszyscy łączą się w zabawie. Saturnalia zaczęte 25 grudnia kończą się 1 stycznia.

Dla wiccan karnawał ani Nowy Rok nie są świętami religijnymi, mogą jednak zwrócić uwagę na pogańskie korzenie tych dat. Tradycje bożonarodzeniowe wywodzą się wprost z Saturnaliów, a Boże Narodzenie wyznaczono na 25 grudnia, aby odciągnąć lud od świętowania narodzin Mitry i Saturnaliów.

Przyjmując datę 25 grudnia za narodziny boga, a każdy kolejny dzień licząc jako rok jego życia, 6 stycznia bóg osiąga wiek męski – 12 lat. Wtedy odwiedzają go magowie z darami, katolicy zaś świętują dzień Trzech Króli, kończący okres świąteczny – dwunastnicę. Każdy dzień dwunastnicy w dawnej Polsce był prognozą pogody na nadchodzące dwanaście miesięcy, teraz jednak okres magiczny kończy się. Pomieszczenia zostają okadzone, na drzwiach wypisane kredą ochronne znaki. Rok zaczyna się na dobre.

Na początku lutego zmiany w przyrodzie są już widoczne. Dni są zdecydowanie dłuższe. 2 lutego Celtowie palili ognie ku czci bogini Brygid – zamienionej później przez kościół na świętą Brygidę. To święto powrotu słońca znane jest katolikom jako dzień Matki Boskiej Gromnicznej, kiedy to powraca się do domu z ogniem zapalonym w kościele. Gromniczna jest dla katolików pamiątką po oczyszczeniu Matki Boskiej po porodzie – Żydzi uważają położnicę za nieczystą i konieczne jest jej oczyszczenie, zanim znów będzie mogła bywać w świątyni. Połóg trwa około sześciu tygodni, a drugi lutego przypada około sześciu tygodni po Bożym Narodzeniu.

Wiccanie nazywają ten dzień po Imbolc, od celtyckiego Oimelc, co znaczy “owcze mleko”. Mniej więcej wtedy owce rodzą małe, dzięki czemu ludzie mogą napić się owczego mleka. Kolorem Imbolc jest biały, kolor mleka, przypisany bogini w aspekcie Dziewicy, w Imbolc bowiem oczyściła się i odzyskała młodość. Niektórzy sądzą, że Imbolc pochodzi od słów “w brzuchu”, co oznacza, że Bogini znów zaszła w ciążę, ja się jednak z tym nie zgodzę. Bogini zachodzi w ciążę 21 marca, na dziewięć miesięcy przed Yule, lub a w tradycji chrześcijańskiej, 25 marca, w Zwiastowanie, kiedy to anioł oznajmił Maryi, że urodzi syna 25 grudnia. W polskiej tradycji ludowej to w Zwiastowanie przylatują bociany.

Wiosenne zrównanie dnia z nocą  jest świętem złożonym. Misterium wiosennego zrównania jest zmartwychwstanie, ofiara i odrodzenie boga symbolizującego życie odradzające się wiosną. Z jednej strony mamy do czynienia ze śmiercią bóstwa: w marcu ginęli kochankowie bogiń, Adonis, Tammuz, Ozyrys, a także Jezus, którego śmierć przypadła w Paschę. Z drugiej strony, wszyscy oni zmartwychwstają trzeciego dnia. Giną, aby nowe życie mogło się narodzić: czy wracają w tej samej postaci? A może nikt już nie wraca w postaci, którą miał za życia, a odradza się, karmiąc swoim ciałem rośliny? Dotykamy tajemnicy.

Popularna wśród eklektyków nazwa wiosennego zrównania, “Ostara”, podobnie jak angielska “Easter”, pochodzi od imienia domniemanej saksońskiej bogini Eostre. Jej świętymi zwierzętami były zające, znane z płodności. Jaja zaś są symbolem nowego życia. Wielkanoc przypada na niedziele po pierwszej pełni księżyca po wiosennym zrównaniu dnia z nocą, a więc na moment, kiedy Bogini jest w aspekcie Matki.

Najbardziej zmysłowy sabat dopiero przed nami. Jest to Beltaine, noc Walpurgii, dzień majowy. W nocy z 30 kwietnia na 1 maja czarownice palą ogniska i tańczą wokół majowego słupa, oczywistego symbolu fallicznego. Belataine to noc miłości. Bóg i Bogini łączą się, ku zgorszeniu chrześcijan, którzy dali tej nocy za patronkę Walpurgię, nie ośmielili się jednak nadać świętu nowego znaczenia.

Beltaine, podobnie jak następne święto, dla tradycyjnych Przesilenie Letnie, dla eklektyków Litha (nazwa wzięta ni mniej, ni więcej, tylko z Tolkiena) czyli środek Lata, jest świętem ognia i wody. O ile na Wyspach Brytyjskich skakano przez ognie w Beltaine, Słowianie czynili to w Kupałę. W przesilenie letnie w obu kulturach okadzano bydło, co miało chronić je przed chorobami. Nazwa “noc świętojańska”, jak i “Kupała” pochodzą z tego samego źródła. 24 czerwca, w przesilenie letnie, święty Jan ochrzcił Jezusa w rzece Jordan. Od tego momentu ludowa tradycja pozwalała kąpać się w rzekach i jeziorach. Przedtem, istniało niebezpieczeństwo ataku utopca (wystarczy jednak powiedzieć szybko “flis mlis klis”, żeby utopiec Was zostawił, Drodzy Czytelnicy). Przesilenie letnie, choć tak radosne, oznacza też początek zmian. Początek lata oznacza, że dni teraz staną się krótsze, choć na razie tego nie dostrzegamy. W sercu jasności jest czarny punkt, z którego rozwinie się ciemność. Światło i ciemność wiecznie zmagają się ze sobą, ale żadne z nich nie odnosi zwycięstwa. Moment przesilenia jest zarazem początkiem upadku. Bóg, kochanek Bogini, staje się mężem i królem i przyjmuje odpowiedzialność za swój lud. Wie, że odpowiedzialność oznacza poniesienie ofiary.

Wciąż jest lato. Miłość Bogini i Boga przynosi ludziom plony. 1 sierpnia, w Lammas, zwane przez niektórych Lughnassadh (czyt.“Lunasa”) – święto chleba i boga Lugha, celtyckiego boga słońca i ognia. Zboże zostaje zżęte. Lugh umiera razem ze zbożem, aby zapewnić ludziom pożywienie. Symbolizują go kukły ze zboża owinięte czerwonymi wstążkami, a także chleb – ziarno mielone, pieczone i przetworzone w pokarm.

Jesienne Zrównanie dnia z nocą wiemy już, jakie były plony minionego roku. Nazwa tego święta popularna wśród eklektyków, Mabon, i Litha, nazwa przesilenia letniego,  zostały wprowadzone w 1971 roku przez gardnerianina Aidana Kelly’ego. “Mabon” pochodzi od imienia boga Mabona. Bardziej odpowiednim patronem byłby Lugh zwany niosącym światło – Luciferem. Świątynie poświęcone Lughowi chrześcijanie zastąpili kościołami pod wezwaniem św. Michała, który przejął cechy zwyciężonego Lucyfera. W magii Michał symbolizuje ogień. Archanioł Michał jako słoneczny bohater walczy ze smokiem symbolizującym ciemność, ale jest też sędzią, przedstawianym z wagą, na której szacuje ludzkie uczynki. Doskonały patron jesiennego zrównania. Jego dzień to 29 września.

Celtycki rok dobiega końca 31 października. Święto Samhain (czyt. “sołejn“), “Koniec lata”, nie należy właściwie ani do starego, ani do nowego roku. Celtyckie święta zaczynają się w wieczorem, ponieważ Celtowie, jak Tolkienowskie elfy, liczyli dni od zachodu dnia poprzedniego. Zatem noc i dzień 31 października i 1 listopada leżą na granicy dwóch lat, i jak każdy moment przejścia, unoszą zasłonę pomiędzy światem żywych i martwych, światem materialnym i duchowym. Jest to czas, kiedy dusze wracają na ziemię, prowadzone światłami zapalanymi dla nich przez żywych. To również czas wróżb, czas niezwykły, kiedy sprawy nie z tego świata są na wyciągnięcie ręki. Samhain, jak każdy sabat, łączy w sobie pozorne przeciwieństwa. W Polsce święto, zwane popularnie świętem zmarłych, odziedziczyło po Samhain tylko jeden aspekt. To czas refleksji, zadumy, wspomnień, smutku.

Halloween eksponuje drugi aspekt Samhain. Wszechobecne dynie to pozostałość po świętowaniu ostatnich jesiennych zbiorów. Halloween to “koniec lata”, Zaduszki to “początek jesieni”. Anglosaska tradycja czyni Halloween czasem zabaw i szaleństw, odpowiednich dla “czasu poza czasem”, szparki między starym a nowym rokiem, podobnej do Saturnaliów. Każdy występuje w przebraniu, nie ma już niżej i wyżej postawionych, bogatych i biednych. Żywi mieszają się z martwymi, a wśród rozbawionych ludzi krąży śmierć, która nie potrzebuje maski. Szalone Halloween pozwala oswoić śmierć. Ludzie wkraczający w sezon ciemności musieli się z nią pogodzić. W sezonie zimowym umierało wielu ludzi, z zimna, z głodu, z osłabienia wywołanego brakiem witamin.

Dziś nie musimy się już o to martwić. Jednak coraz więcej ludzi czuje, że zbyt oddaliliśmy się od przyrody i pradawnego rytmu, który wciąż w nas tkwi. Wicca jest próbą powrotu do dziedzictwa naszego gatunku. Koło roku pozwala nam powrócić do pierwotnej mitologii i pierwotnego pojmowania świata, jak pojmowali go nasi przodkowie i jak my, na głębokim poziomie naszej psychiki, wciąż go pojmujemy.