Tradycje

Zawsze byli ludzie, którzy czarowali w sekrecie. Starożytni mieli czarownice ściągające księżyc z nieba i zielarki. W średniowieczu i renesansie prześladowano kobiety parające się czarami, psujące mleko i piwo. Nie zastanawiano się nad tym, do jakiej tradycji należą, bo żyło się tradycyjnie: każdy uczył się rzemiosła i prac domowych od najbliższego otoczenia.

Żeby tradycja mogła się narodzić, trzeba jej przeciwieństwa: nowoczesności albo inaczej, postępu. Tradycja to zachowania i wierzenia przekazywane z pokolenia na pokolenie, w przeciwieństwie do wiedzy nowej, zdobywanej nie dzięki słuchaniu babci, ale z książek, a potem z innych mediów. „Tradycją nazwać niczego nie możesz. I nie możesz uchwałą specjalną zarządzić, ani jej ustanowić. Tradycja to dąb, który tysiąc lat rósł w górę”, brzmi piękny cytat z Misia.

Wiccańskie tradycje powstały, kiedy tradycja czarowania wydała być się na wymarciu. Początkowo wicca w formie propagowanej przez ojca-założyciela, Geralda Gardnera, nie nazywała się wcale wicca, tylko czarostem, czarami, czarownictwem. Innego rodzaju nie było i nie musiała się odróżniać od innych, nowszych czy starszych rodzajów. Gardner interesował się sztukami magicznymi z całej Europy i pisząc o czarach, skakał przez kraje i epoki. Podobnie robili inni wcześni autorzy, łącznie z Doreen Valiente. Czarostwo to czarostwo. Czarownice wszędzie takie same.

Wbrew cytatowi z Misia, tradycją można coś nazwać, jeżeli ktoś podąży za założycielem tradycji i będzie przekazywać ją dalej. Taka tradycja potrzebuje innych, którzy będą jej nosicielami, i przynajmniej dwóch pokoleń.

Pierwsza tradycja powstała, kiedy dla odróżnienia od rzekomo starszych przekazów nadano nazwę odmianie propagowanej przez Gardnera i nazwano ją wicca gardneryjskim. Gardneryjczykiem można zostać przez inicjację przez inną osobę z tej tradycji. Drugą tradycją wicca nazywaną od imienia i nazwiska założyciela, Alexa Sandersa, jest wywodząca się z gardneryjskiej tradycja aleksandryjska. Obie są bardzo podobne i są zdaniem niektórych jedynymi tradycjami, które można nazwać wicca.

Wspólne cechy obu tradycji to, za Ronaldem Huttonem:

  • hierarchiczna struktura kowenu z arcykapłanką i arcykapłanem na czele,
  • nacisk na współpracę męskiego i żeńskiego elementu, przejawiający się we w miarę równej ilości mężczyzn i kobiet w kowenie (tradycyjna liczba członków to 13) oraz w inicjowaniu mężczyzn przez kobiety i vice versa,
  • trzy stopnie inicjacji,
  • praktykowanie nago (“skyclad”, przyodzianym w niebo)
  • przysięga o zachowaniu tajemnicy,
  • korzystanie z tradycyjnych Ksiąg Cieni przekazywanych uczniowi przez nauczyciela.

 

Tradycje gardneryjska i aleksandryjska są same w sobie różnorodne. Koweny różnią się pod względem praktyki nawet w ramach jednej tradycji. Czasem praktyki kowenu w innej tradycji są rozpoznawalnie podobne. Żeby odróżnić, kto jest z tradycji, a kto nie, stosuje się kryterium linii inicjacyjnej. Wywodzisz się od Gardnera? Gardneryjczyk. Od Sandersa? Aleksandryjczyk. Ani od jednego, ani od drugiego? Zaczyna się problem.

Może się zdarzyć, że ktoś z linii przekazu zapomniał swojej linii, ale gdzieś tam u źródła jest Gardner, chociaż praktyka tylko z grubsza przypomina wicca tradycyjne. Może się zdarzyć, że cała praktyka danej grupy pochodzi z dostępnych materiałów o wicca tradycyjnym i jest podobna do wicca tradycyjnego, ale nie ma linii inicjacyjnej – tak zdarzyło w przypadku amerykańskiej tradycji georgiańskiej, którą przekazuje się od lat 70. w Stanach Zjednoczonych. Założyciel miał na imię George. Co ciekawe, mówiono na niego Pat, ale nie przeszło to w nazwę tradycji. Na podstawie istniejących materiałów o wicca tradycyjnym powstały również amerykańskie Blue Star i Oddysean.

Z kolei popularny w Europie Greencraft został stworzony przez aleksandryjczyków, którzy rozbudowali otrzymany przekaz o materiał z mitologii celtyckiej i system korespondencji roślin i zwierząt tak, że nie przypomina na pierwszy rzut oka tradycji macierzystej. Członkowie zdecydowali, że stworzyli własną tradycję, i ją nazwali. Na naszym kontynencie rzadko się to zdarza.

Może być też tak, że tradycje przyznają się do starszego rodowodu niż gardneryjska i aleksandryjska, które pojawiły się w drugiej połowie XX wieku i ich historię da się prześledzić. Tradycją rzekomo starszą od gardneryjskiej jest 1734 (nazwa ma pochodzić od roku, do którego rzekomo można wyśledzić jej historię), oparta na nauczaniu gardneryjczyka Roberta Cochrana, który ogłosił się dziedzicznym czarownikiem z klanu Tubal Caina już po upublicznieniu wicca przez Gardnera. Doreen Valiente chciała mu wierzyć, ale pod wpływem faktów przestała. Tradycja 1734 czerpie z gardneryzmu, jednak nie ma struktury hierarchicznej ani dogmatów, a opiera się na listach Cochrana. Oprócz 1734, spadkobiercy Cochrana to The Regency (Wielka Brytania) oraz Klan Tubal Caina (Stany Zjednoczone). O różnych odmianach dziedzictwa 1734 można przeczytać w dwóch ciekawych książkach, prezentujących dwie gałęzie dziedzictwa Cochrane’a: “The Forge of Tubal Cain” Ann Finnin i “Witchcraft. A Tradition Renewed” Evana Johna Jonesa i Doreen Valiente.

Feri Tradition spopularyzowali Amerykanie Victor i Cora Anderson. Victor był nauczycielem Franceski de Grandis, autorki wydanej w Polsce książki „Zostań Boginią. Można kupić po polsku kurs tej traycji, „Ewolucję czarów” T. Thorn Coyle. Victor uważał, że jego tradycja ma pradawne pochodzenie. Członków tej tradycji opisuje Alex Mar w pierwszej części reportażu „Witches of America”, który bardzo gorąco polecam. Feri wpłynęło też na Starhawk, o której będzie dalej, przy wicca dianicznym. Feri wicca już bardzo mało przypomina.

W Wielkiej Brytanii można spotkać osoby, które mówią, że są dziedzicznymi czarownicami. Ich praktyki z kolei są dość podobne do wicca. O ich pochodzeniu trudno coś powiedzieć. Może są potomkami czarownic gardneryjskich, które zapomniały o swoich korzeniach, może nie.

W Stanach Zjednoczonych pretendentów do starożytności jest jakby więcej niż w Wielkiej Brytanii czy w Europie w ogóle. Szereg tradycji pochodzi od osób, które w pewnym momencie zaczęły uczyć innych swoich jakoby dziedzicznych, rodzinnych tradycji. W latach 60. Gwen Thompson, uważająca się za dziedziczną czarownicę, najbardziej znana jako autorka wiersza Rada Wiccan, założyła The New England Covens of Traditionalist Witches (N.E.C.T.W), czyli grupę kowenów o praktyce podobnej do wiccańskiej.Tak na przykład w latach 70. w Ameryce Leo Martello, Lori Bruno Raven Grimassi (gardneryjczyk) uważali się za kontynuatorów włoskiej tradycji czarostwa, zwanej przez nich Stregheria albo Strega, podczas gdy we Włoszech o niej nie słychać. Popularne są tradycje mohsiańska – od nazwiska założycieli, którzy pierwotnie, około 1969 roku, – mówili o sobie Amerykańska Tradycja Eklektyczna – i Central Valley Wicca. (z pochodnymi Blue Star Przedstawiciele tych dwóch sądzą, że chociaż ich źródła nie są do końca znane, to wywodzą się z jednego pnia z okolic New Forest w Anglii, czyli z tradycji gardneryjskiej. W New Forest mieszkała przez część życia podająca się za dziedziczną czarownicę Sybil Leek, która zyskała popularność medialną po Gardnerze, ale największy sukces odniosła w Ameryce, dokąd się przeniosła i gdzie uczyła kolejne czarownice.

Osobny rozdział to tradycje, które wcale nie chcą mieć linii inicjacyjnej. W latach 70. feministki zobaczyły w kulcie Bogini religię dla siebie, i tak powstały grupy dianiczne, przekładające duchowość kobiecą na praktykę. Kluczową postacią ruchu jest Zsuzsanna Budapest, która uważa się za dziedziczną czarownicę, ale element dziedziczności i starożytności nie jest tu kluczowy. Ważniejsze jest celebrowanie duchowości feministycznej.

Budapest była jedną z nauczycielek Starhawk, autorki monumentalnego „Tańca Spirali”, która założyła tradycję Reclaiming – i zdaje mi się, że ją porzuciła, a tradycja usycha. W Europie zdecydowanie uschła i nie jest przekazywana.

Tradycja nieprzykazywana to nie tradycja. W tym momencie zgodzę się ze słowami z Misia: nazwanie czegoś tradycją tradycji nie czyni. Zdarzało się, że ktoś miał już nawet nazwę dla tradycji, ale nie niesiono jej dalej. Tradycja sprawdza się w praniu: jeżeli ktoś potrafi ją wyodrębnić od innych, nadać jej nazwę – często od imienia założyciela – i jeśli jest przekazywana, jest tradycją. Jest też test ezoteryczny: jeśli tradycja ma kontakt z bogami, to jest żywa.